Szkoła to nie miejsce dla przymusowego odbierania małoletnich

Z uwagi na sytuacje, kiedy przymusowe odebranie małoletnich ma miejsce w jednostkach systemu oświaty, Rzeczniczka Praw Dziecka zwróciła się do Ministerstwa Edukacji Narodowej z prośbą o wskazanie, ile takich przypadków było w ostatnich trzech latach, a także czy resort planuje bądź podejmuje działania w zakresie uregulowania tej sytuacji.

W Biurze Rzeczniczki Praw Dziecka jest prowadzonych wiele spraw rodzinnych, w których zachodzi konieczność odebrania osoby podlegającej władzy rodzicielskiej lub pozostającej pod opieką, ze względu na brak realizacji orzeczenia sądowego.

– Z analizy prowadzonych sprawy wynika, że w wielu przypadkach podczas czynności przymusowego odebrania małoletnich dochodzi do naruszeń praw dzieci – wskazuje Monika Horna-Cieślak.

Przymusowe odebranie małoletnich często ma miejsce w jednostkach systemu oświaty, zarówno w przedszkolach, jak i w szkołach. – Często są to wydarzenia, trwające dłuższy czas, którym towarzyszy płacz dzieci, a także silne emocje opiekunów. Są to sytuacje niewątpliwie traumatyczne i stresujące nie tylko dla dzieci, które mają zostać odebrane przez drugiego rodzica bądź innego opiekuna, ale także dla wszelkich świadków tych wydarzeń – pisze Rzeczniczka Praw Dziecka.

Należy podkreślić, że w przypadku odbioru małoletnich na terenie przedszkoli i szkół, świadkami tych zdarzeń są inne dzieci, które w takich okolicznościach ulegają panującym emocjom. Niewątpliwie, dla obserwatorów jest to niepotrzebny stres, którego za wszelką cenę należałoby uniknąć.

Powyższe daje podstawy do kwestionowania, czy czynności przymusowego odebrania dzieci powinny w ogóle mieć miejsce na terenie przedszkoli i szkół. – Moje wątpliwości budzi przede wszystkim fakt, że świadkami takich sytuacji są inne dzieci, które obserwując sytuacje przymusowego odebrania ich kolegów, często sami zaczynają reagować stresowo np. płakać – podkreśla Monika Horna-Cieślak.